Następnego
dnia obudziło ją ciche pukanie do drzwi. Usiadła na łóżku, a do
jej pokoju wszedł Rafał.
- Przepraszam, że budzę cię tak wcześnie, ale musimy pogadać. - usiadł na brzegu jej łóżka wpatrując się w jej oczy.
- Coś się stało?
- Nie – uspokoił ją trochę – To znaczy jest taka mała sprawa. Jak wiesz, mój kontrakt z Lube jeszcze nie wygasł, a w klubie przydarzyło się ostatnio sporo kontuzji – zrobił smutną minę – Dziś rano zadzwonił do mnie trener, że bardzo mnie potrzebują, chociaż na kilka miesięcy, aż zawodnicy nie wrócą do zdrowia.
- I co mu odpowiedziałeś?
- Jeszcze nic. Powiedziałem, że muszę to z tobą przedyskutować.
Uśmiechnęła się szczerze do niego i chwyciła za rękę.
- Oczywiście, że musisz tam wrócić. Jestem bardzo wdzięczna całemu twojemu klubowi, że pozwolili ci przyjechać do Polski i być ze mną w tak trudnej chwili.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale braciszku. Nie powiem, że jest mi łatwo z tym co się stało. Jeśli kiedykolwiek tak powiem, to wiedz, że kłamię, ale od śmierci Przemka minął już prawie miesiąc, życie musi toczyć się dalej. Cholernie mi go brakuje, ale muszę nauczyć się z tym żyć. Sama. Przecież nie będziesz mnie niańczyć do końca życia – uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła do niego.
- Cieszę się, że odzyskałaś nadzieję
- To wszystko zasługa listu, który dał mi przyjaciel Przemka. Przeczuwał, że coś się stanie – posmutniała trochę – Chciał, żebym mimo wszystko była silna i cieszyła się każdym dniem który przede mną. Na pewno nie będzie to łatwe, ale dla niego muszę się postarać – położyła ręce na swoim brzuchu – maluszek przecież nie może mieć mamy-beksy – zaśmiała się.
- Przemo byłby z ciebie dumny.
- No to kiedy wyjeżdżasz? - zmieniła temat
- Najlepiej jak najwcześniej. Za dwa dni gramy mecz.
- Dobra to robimy tak: Ty idziesz się spakować, a ja się ubiorę i przygotuję nam jakieś śniadanie.
- Świetny pomysł – chłopak wstał i poszedł do swojego pokoju.
Natalia wyszperała z szafy czarne, ciążowe leginsy i tunikę w ciemnoszarym kolorze. Złapała włosy w kok i po raz pierwszy od śmierci Przemka zrobiła lekki makijaż. Zeszła do kuchni i wyjęła na stół kilka bułek zakupionych rano przez Rafała. Z lodówki wyjęła cebulkę i jajka i zabrała się za przygotowywanie jajecznicy. Wyjęła na stół jeszcze szynkę i jakieś sery. Do kuchni przyszedł Rafał, zjedli razem przygotowane przez Natalię śniadanie i trochę pogadali. Powspominali dzieciństwo i porozmawiali o przyszłości. Chłopak zaniósł swoje rzeczy do samochodu. Żadne z nich nie lubi pożegnań, więc bez zbędnych słów mocno się do siebie przytulili. Rafał wsiadł do auta i odjechał na lotnisko.
Natka została w domu zupełnie sama. Można by było powiedzieć, że wszystko jest tak jak było. Można by. Gdyby tak tylko wyciąć ostatni miesiąc jej życia i świadomość, że jej ukochany mąż nigdy nie wróci. Chciała się zabrać za porządki, jednak nie była w stanie. Wszystko w domu zbyt mocno przypominało jej minione wydarzenia. Postanowiła więc, że wybierze się na zakupy. Uszykowała torebkę, wzięła kluczyki i dokumenty od samochodu i już miała wychodzić, gdy usłyszała warkot silnika motoru i zobaczyła przez okno, że pojazd zatrzymał się tuż przed jej domem. Zsiadł z niego mężczyzna w skórze, zdjął kask i zaczął iść w stronę jej drzwi. Otworzyła je zanim sięgnął do dzwonka. Doskonale wiedziała kim jest ten przystojniak. Oglądała każdy mecz brata i znała wszystkich jego kolegów z boiska.
- Rafała nie ma – powiedziała
- Wiem – odpowiedział po chwili – przyjechałem do ciebie – uśmiechnął się promiennie – tak w ogóle jestem Grzegorz – wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Tak, tak, wiem, ten słynny Grzegorz Łomacz – odwzajemniła uśmiech – Natalia – uścisnęła jego dłoń – Coś się stało, że przyjeżdżasz do mnie?
- Tak tylko wpadłem zapytać czy czegoś nie potrzebujesz.
- Ach, no tak, mogłam się domyślić, że przysłał cię Rafał. - potrząsnęła głową z dezaprobatą – Tak się akurat składa, że jestem już dużą dziewczynką i jakoś sobie poradzę. O! Na przykład teraz. Sama wybieram się na zakupy. - wyszła przed dom i zamknęła za sobą drzwi.
- Świetnie się składa! Też mam parę rzeczy do kupienia i chętnie bym się z tobą zabrał. Pozwolisz, że odłożę kask do bagażnika – powiedział idąc za dziewczyną do garażu.
- Tylko, że ja miałam zamiar wejść do jednego sklepu.
- No i bardzo dobrze. Jeden sklep w zupełności wystarczy.
- Skoro musisz ze mną jechać, to chyba nie mam wyjścia. - Natka pokręciła głową.
Pojechali razem, a chłopak okazał się świetnym kompanem podczas zakupów. Bardzo dobrze się im rozmawiało, a żarty Łomacza były idealnym lekarstwem na wszystkie smutki.
- Przepraszam, że budzę cię tak wcześnie, ale musimy pogadać. - usiadł na brzegu jej łóżka wpatrując się w jej oczy.
- Coś się stało?
- Nie – uspokoił ją trochę – To znaczy jest taka mała sprawa. Jak wiesz, mój kontrakt z Lube jeszcze nie wygasł, a w klubie przydarzyło się ostatnio sporo kontuzji – zrobił smutną minę – Dziś rano zadzwonił do mnie trener, że bardzo mnie potrzebują, chociaż na kilka miesięcy, aż zawodnicy nie wrócą do zdrowia.
- I co mu odpowiedziałeś?
- Jeszcze nic. Powiedziałem, że muszę to z tobą przedyskutować.
Uśmiechnęła się szczerze do niego i chwyciła za rękę.
- Oczywiście, że musisz tam wrócić. Jestem bardzo wdzięczna całemu twojemu klubowi, że pozwolili ci przyjechać do Polski i być ze mną w tak trudnej chwili.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale braciszku. Nie powiem, że jest mi łatwo z tym co się stało. Jeśli kiedykolwiek tak powiem, to wiedz, że kłamię, ale od śmierci Przemka minął już prawie miesiąc, życie musi toczyć się dalej. Cholernie mi go brakuje, ale muszę nauczyć się z tym żyć. Sama. Przecież nie będziesz mnie niańczyć do końca życia – uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła do niego.
- Cieszę się, że odzyskałaś nadzieję
- To wszystko zasługa listu, który dał mi przyjaciel Przemka. Przeczuwał, że coś się stanie – posmutniała trochę – Chciał, żebym mimo wszystko była silna i cieszyła się każdym dniem który przede mną. Na pewno nie będzie to łatwe, ale dla niego muszę się postarać – położyła ręce na swoim brzuchu – maluszek przecież nie może mieć mamy-beksy – zaśmiała się.
- Przemo byłby z ciebie dumny.
- No to kiedy wyjeżdżasz? - zmieniła temat
- Najlepiej jak najwcześniej. Za dwa dni gramy mecz.
- Dobra to robimy tak: Ty idziesz się spakować, a ja się ubiorę i przygotuję nam jakieś śniadanie.
- Świetny pomysł – chłopak wstał i poszedł do swojego pokoju.
Natalia wyszperała z szafy czarne, ciążowe leginsy i tunikę w ciemnoszarym kolorze. Złapała włosy w kok i po raz pierwszy od śmierci Przemka zrobiła lekki makijaż. Zeszła do kuchni i wyjęła na stół kilka bułek zakupionych rano przez Rafała. Z lodówki wyjęła cebulkę i jajka i zabrała się za przygotowywanie jajecznicy. Wyjęła na stół jeszcze szynkę i jakieś sery. Do kuchni przyszedł Rafał, zjedli razem przygotowane przez Natalię śniadanie i trochę pogadali. Powspominali dzieciństwo i porozmawiali o przyszłości. Chłopak zaniósł swoje rzeczy do samochodu. Żadne z nich nie lubi pożegnań, więc bez zbędnych słów mocno się do siebie przytulili. Rafał wsiadł do auta i odjechał na lotnisko.
Natka została w domu zupełnie sama. Można by było powiedzieć, że wszystko jest tak jak było. Można by. Gdyby tak tylko wyciąć ostatni miesiąc jej życia i świadomość, że jej ukochany mąż nigdy nie wróci. Chciała się zabrać za porządki, jednak nie była w stanie. Wszystko w domu zbyt mocno przypominało jej minione wydarzenia. Postanowiła więc, że wybierze się na zakupy. Uszykowała torebkę, wzięła kluczyki i dokumenty od samochodu i już miała wychodzić, gdy usłyszała warkot silnika motoru i zobaczyła przez okno, że pojazd zatrzymał się tuż przed jej domem. Zsiadł z niego mężczyzna w skórze, zdjął kask i zaczął iść w stronę jej drzwi. Otworzyła je zanim sięgnął do dzwonka. Doskonale wiedziała kim jest ten przystojniak. Oglądała każdy mecz brata i znała wszystkich jego kolegów z boiska.
- Rafała nie ma – powiedziała
- Wiem – odpowiedział po chwili – przyjechałem do ciebie – uśmiechnął się promiennie – tak w ogóle jestem Grzegorz – wyciągnął rękę do dziewczyny.
- Tak, tak, wiem, ten słynny Grzegorz Łomacz – odwzajemniła uśmiech – Natalia – uścisnęła jego dłoń – Coś się stało, że przyjeżdżasz do mnie?
- Tak tylko wpadłem zapytać czy czegoś nie potrzebujesz.
- Ach, no tak, mogłam się domyślić, że przysłał cię Rafał. - potrząsnęła głową z dezaprobatą – Tak się akurat składa, że jestem już dużą dziewczynką i jakoś sobie poradzę. O! Na przykład teraz. Sama wybieram się na zakupy. - wyszła przed dom i zamknęła za sobą drzwi.
- Świetnie się składa! Też mam parę rzeczy do kupienia i chętnie bym się z tobą zabrał. Pozwolisz, że odłożę kask do bagażnika – powiedział idąc za dziewczyną do garażu.
- Tylko, że ja miałam zamiar wejść do jednego sklepu.
- No i bardzo dobrze. Jeden sklep w zupełności wystarczy.
- Skoro musisz ze mną jechać, to chyba nie mam wyjścia. - Natka pokręciła głową.
Pojechali razem, a chłopak okazał się świetnym kompanem podczas zakupów. Bardzo dobrze się im rozmawiało, a żarty Łomacza były idealnym lekarstwem na wszystkie smutki.